Kategorie
Konrad Tchorek

Ciężkie początki i następstwa rolnictwa

Relacje naszego ciała i cywilizacji definiuje niedopasowanie. Jest to toksyczne małżeństwo majstersztyku ewolucji, którym jest nasze ciało, a niekompatybilnej z nim gospodarki rolniczej. Fizjonomia człowieka jest uzbrojona w niezliczone atuty pozwalające mu przeżyć i prosperować jako koczowniczy łowca. Cywilizacja przebiegle obraca te atuty przeciwko człowiekowi, aby podtrzymać samą siebie – istna Lady Makbet. W rzeczywistości cywilizacja nie jest taką porażką (na razie), a ja tylko hiperbolizuję po to, żeby opowiedzieć historię pierwszych rolników, którzy zapoczątkowali proces prowadzący do stanu naszej cywilizacji dzisiaj, więc tak naprawdę chodzi tu o naszą historię.

Jednak najpierw trzeba zrozumieć, kim jesteśmy z ciała. Otóż większość cech, które mamy z tytułu genów wyewoluowało dużo wcześniej, niż wyłoniło się rolnictwo. Wszyscy we wszystkich pokoleniach dziedziczą tysiące genów, które wchodzą w interakcje ze środowiskiem. Większość genów które masz w sobie, pojawiło się w przeciągu tysięcy pokoleń – więc w niewyobrażalnie długim okresie. Większość z tych pokoleń przodków żyło, polegając na koczownictwie, polowaniu, zbieractwie i łowiectwie. To oznacza, że większość genów zostało dobranych, aby radzić sobie w zbieracko-łowieckim trybie życia.

Pewnie zaczynasz zauważać to całe niedopasowanie. Nie biegamy już całymi dniami po dziczy szukając zwierzyny czy korzonków. Siedzimy w krześle przed komputerem, a później w fotelu. Warunki naszych przed-rolniczych przodków były kompletnie różne od dzisiejszych.

Fundamentalna zmiana leży w tym, jak zmieniliśmy nasz sposób pozyskiwania żywności. Przestaliśmy zbierać i łowić, a zaczęliśmy uprawiać rośliny i hodować zwierzęta. Jednak ta zmiana zaszła dużo szybciej, niż zmieniają się nasze ciała.

Widzimy więc powody chorób cywilizacyjnych. Choroby układu kostnego od siedzenia, choroby kardiologiczne od nadmiaru cukrów prostych i używek, choroby psychiczne, układu oddechowego, itd. Na początku to nasze ciała nas mogły zawieść – nie biegliśmy wystarczająco szybko, więc coś nas zjadło. Dzisiaj to tak jakbyśmy my zawodzili nasze ciało, nie współpracujemy ze swoją własną naturą.

Wszystko zaczęło się około 12 800 lat temu w Lewancie, gdy zbiory osiadło-koczowniczej Kultury Natufiańskiej gwałtownie zaczęły spadać, a kupcy przestali przychodzić – ogromne jezioro polodowcowe w Ameryce Północnej wylało się do Atlantyku, zaburzając prądy oceaniczne, przez co całe funkcjonowanie klimatu. Osady upadają – w mniej niż wiek większość powraca do koczownictwa, jednak część, która uparcie osad nie opuszcza pozostaje osiadłymi.[1]

Pojawia się pierwsza funkcjonująca gospodarka rolnicza, utrzymująca społeczeństwa liczące około 500 ludzi (ogromne w porównaniu z koczownikami). Ewidentnie ci, którzy pozostali rolnikami, zmuszeni byli eksperymentować z uprawą roślin. Pojawiają się udomowione psy. W ciągu tysiąca lat udomowiono pierwsze zwierzęta. Rozwinęło się garncarstwo – wielki krok dla rolnictwa.

Dieta rolnicza przyniosła ze sobą szereg niedopasowań. Pojawił się głód utajony, czyli głód, który polega na braku podstawowych wartości żywieniowych w jedzeniu, bardziej niż na braku żywności samej w sobie. Zamiast dywersyfikować dietę, łatwiej było skupić się na paru poznanych roślinach niż eksperymentować i igrać z głodem. Tak zresztą wciąż jest – prawdopodobnie 50% przyswajanych kalorii pozyskujesz dzisiaj z ziemniaków, pszenicy, ryżu i kukurydzy. Te parę roślin, które wtedy uprawiano, zaspokajały wąski przedział potrzeb żywieniowych człowieka, przez co rolnicy, w przeciwieństwie do koczowników, byli podatni na takie choroby jak: szkorbut (z braku witaminy C), pelagra (z niedostatku witaminy B3), beri-beri (z braku witaminy B1), choroby tarczycy (brak jodu) i anemia (z braku żelaza)[2]. Do tego dochodziły ogromne fluktuacje w ilości żywności wedle sezonu. Rolnicy w porze sadzenia tracili na wadze po 4-5 kilo, a mają szanse je odzyskać w porze zbiorów[3]. I tak co roku, chyba, że uderzy susza, powódź, zaraza czy wojna. Kilka lat braków wyczerpuje zapasy i oto katastrofa np. wielki głód w Irlandii. Koczownicy zaradzali temu przenosząc się. albo dostosowując swoje diety, czego rolnicy nie mogli zrobić, gdyż byli uzależnieni od swoich upraw.

Oparcie diety na produktach bogatych głównie w skrobię, spowodowało wzrost przypadków próchnicy do 12% w stosunku do szczęk badanych w czasach początków rolnictwa[4]. To nie bagatela – brak antybiotyków i nowoczesnej higieny powodował nie tylko koszmarny ból, ale też ryzyko infekcji, która zaczyna się w szczęce i obejmuje całą głowę. To wskazuje na radykalne obniżenie bogactwa w substancje żywieniowe diet. Przechowywane nasiona były idealnym środowiskiem dla rozwoju grzybów produkujących alfatoksyny, które powodują choroby neurologiczne i choroby wątroby. Jest też element chorób wynikających z życia w dużych gęstościach zaludnienia, w sąsiedztwie z naszymi odpadami i zwierzętami gospodarskimi.

Samej żywności było jednak więcej – wydawałoby się, że to dobra rzecz, jednak to też niosło ze sobą problem. Nadwyżka żywności prowadziła do rozrostu rodzin, co dawało więcej rąk do pracy, co dawało kolejne nadwyżki… błędne koło. Rolnicy wymienili jakość na ilość.

Rewolucja agrarna doprowadziła do tego wszystkiego, jednak kolejne rewolucje cywilizacyjne pozwoliły na ograniczenie niektórych z niedogodności, ujawniając jednak następne. I to nie jest też tak, że od tamtego czasy zawsze pięliśmy się do góry, w stronę dobrobytu. 3200 lat temu cywilizacja epoki brązu prawie kompletnie upadła, niszcząc imperia starożytnego Egiptu, Babilonu, Hatydów i Mykenów. A przecież COVID-19 też stanowi następstwo procesu zapoczątkowanego rolnictwem, tak samo zmiany klimatyczne.

To, co opisałem w artykule, jest drugą stroną medalu cywilizacji, gdzie awersem jest wspaniałość i majestat dorobku kulturowego, który został nagromadzony dzięki pojawieniu się nadwyżek żywnościowych, które pozwoliły ludziom zająć się filozofią, nauką, sztuką i ogólnym postępem. Cierpienia, które opisałem, pchały nas do cudownych osiągnięć, z których każdy człowiek może być dumny, bez względu na to, do jakiej kultury należy.

Tak więc nasuwa się trudne pytanie: czy rolnictwo było warte swojej ceny? Koczownikom żyło się lepiej niż większości ludzi przez następne 12 000 lat – okres czasu, który ciężko sobie wyobrazić. Można mówić, że tak, bo pozwoliło to na rozwój wspaniałego dorobku kulturowego… ale czy cel uświęca środki? Może pytanie w ogóle nie na miejscu, bo w końcu:

Biada temu, kto spiera się ze swoim twórcą, dzbanowi spomiędzy dzbanów glinianych! Czyż powie glina temu, co ją kształtuje: «Co robisz?» albowiem jego dzieło powie mu: «Niezdara!»

Biblia, Księga Izajasza 45,9

Nie sugeruję tutaj, że należy powrócić życia przedneolitycznego. Oferuję jedynie refleksję nad naszą cywilizacją i jej genezą oraz dostrzegam fundamentalną potrzebę zmian na rzecz walki z negatywnymi następstwami czegoś, co trwa już od tak dawna.

Przytoczono:

Główne źródło wiedzy i inspiracji: “The Story Of The Human Body” Daniel E. Lieberman, 2013

1 Goring-Morris, A. N. 1991. The Harifian of the southern Levant. In O. Bar-Yosef & F. R. Valla (eds.), The Natufian Culture in the Levant. Pp. 173-216.International Monographs in Prehistory, Ann Arbor.

2 Milton K. Nutritional characteristics of wild primate foods: do the diets of our closest living relatives have lessons for us? Nutrition. 1999 Jun;15(6):488-98.

3 Prentice AM, Whitehead RG, Roberts SB, Paul AA. Long-term energy balance in child-bearing Gambian women. Am J Clin Nutr. 1981

4 Hillson, S. (2008). The current state of dental decay. In J. Irish & G. Nelson (Eds.), Technique and Application in Dental Anthropology (Cambridge Studies in Biological and Evolutionary Anthropology, pp. 111-135). Cambridge: Cambridge University Press

Reklama
Kategorie
Franek Pilichowicz

nowomowa vs Faustyna Maciejczuk

Jakiś czas temu mieliśmy okazję zapoznać się z karierą zespołu Sweeper. Tym razem na naszych rękach mamy wywiad z Faustyną Maciejczuk, 20-letnią piosenkarką z Białegostoku. Razem z nią celebrujemy wyjście nowego EP, „Przebudzenie„:

Myślałem, że FONOBO Pitcher w którym siedzisz, jest skoncentrowany na dość świeżych artystach, ale patrząc po twoim profilu na Spotify masz już na swoim koncie dość pokaźną ilość singli. Czy chciałabyś może powiedzieć co się działo w twojej karierze do tej pory, przed EPką?

Generalnie w muzie siedzę już bardzo długo, zaczęło się od szkoły, a nawet przedszkola muzycznego. Wiadomo, nie jest to to samo, co faktycznie kariera artystyczna. Będąc w szkole grałam na skrzypcach, ale nigdy nie myślałam, że robienie muzyki dla siebie poza szkołą, zabawa, może stać się czymś owocnym. Robiłam muzę trochę “na boku”, czasami pokazałam koleżankom, ale z reguły nie kierowałam jej do szerszej grupy odbiorców. Fakt w tym, że zrodziło się we mnie coś, co zmusiło mnie do pokazania twórczości innym. Kiedyś wrzucałam utwory na Soundclouda, ale nawet tego nigdzie nie udostępniałam, może lekko się tego wstydziłam? Później wstyd odszedł na bok, stwierdziłam, że lubię to, co robię i jakoś się zaczęło.

Później przypadkiem, nie z przypadku, pojechałam na Audioriver, festiwal muzyki elektronicznej na którym poznałam wolontariuszkę, która pracowała przy Sofar Sounds – Gosia, której spodobała się moja twórczość, potem ona podesłała dalej i też się to przyjęło. Wystąpiłam na Sofarze, gdzie poznałam osoby z wytwórni FONOBO i to się jakoś powiązało, mimo że jeszcze gdzieś daleko nie zdążyłam wyjść z własną twórczością.

Jednak nie traktuję swoich poczynań, jako “kariera”.

Rzecz w tym, że na Spotify masz rzeczy sięgające tak dawno jak do 2019 roku. To już jest kawałek czasu.

A, faktycznie. Nie spodziewałam się, że to w ogóle może gdzieś tam zostać. Obracałam się wcześniej w towarzystwie muzyki elektronicznej i tam kilku producentów mnie “wyłapało”. To było bardziej na zasadzie „O, robisz muzykę?”, „O, śpiewasz? Może jakaś współpraca?” itp. Trochę w poszukiwaniu współpracy bez faktycznego zysku, tylko dla doświadczenia i znajomości.

Mówisz tutaj o zainteresowaniu muzyką elektroniczną, ale na tej EPce słychać dużo więcej popu. Jak byś chciała, żeby twoja muzyka brzmiała i jak była kategoryzowana?

To nie do końca wypłynęło ode mnie, wytwórnia troszkę chciała, żeby muzyka jakoś bardziej szła w stronę “radiową”. Dodatkowo nie współpracowałam ze znajomym producentem. Nie mieliśmy wspólnego flow, i jakoś też nie wiedzieliśmy, w jakiej stylistyce to będzie koniec końców szło. Może nie do końca się spodziewałam końcowego efektu, nie mówię broń boże, że jest źle, ale ma to faktycznie mocne zabarwienie popem.

Osobiście czuję, że mam takie dwie skrajności. Z jednej strony chciałabym, żeby ogół mojej muzyki szedł w kierunku bardziej eksperymentalnym, zabawa brzmieniami i dźwiękami muzyki elektronicznej. Chciałabym wmieszać tutaj muzykę konkretną: dźwięki taśmy, szmery, które nawet nie koniecznie są muzyką. Ale pytanie czy to w ogóle by się jakoś przyjęło? Z drugiej strony uwielbiam przeplatać żywe instrumenty i bawić się akustyką głosu i fizycznych, prawdziwych dźwięków.

A co dokładnie rozumiesz przez muzykę eksperymentalną?

Chyba nie chcę być stricte w jakimś gatunku, bo lubię szukać, bawić się muzyką i jako młoda artystka cały czas staram się znaleźć kierunek, w którym czułabym się najwygodniej. Patrząc po sobie i na to, co czuję, wydaje mi się, że mam skłonności do melancholii, spokoju, ale po kontrastującej stronie uwielbiam mega żywiołowość, energię, coś mocniejszego. Grunt, żeby nie robić takich skoków w jednym utworze, chociaż… Ja bym pewnie słuchała.

A mówiąc o melancholii, ta EPka mimo wszystko jest bardzo pozytywna zarówno muzycznie jak i pod względem tekstu. Czy to wynika z własnej chęci, czy z aktualnej sytuacji pandemicznej na świecie, żeby wszystkich trochę pocieszyć?

Sporo z tych utworów powstało jeszcze przed pandemią, nawet w wakacje 2019. Ten radosny charakter, brał się raczej z ogółu moich uczuć i np. z powrotu do domu ze studiów, takich drobiazgów. Trochę uwydatniam swoją pozytywną energię. Chciałam ją przekazać, więc to na pewno nie jest przypadek, ani nie przez zalecenia wytwórni.

A już mówiąc o uczelni, co takiego studiujesz, co się tam dzieje?

Tak, dzieje się… Studiuję muzykologię, całkiem fajny kierunek, bardzo dużo historii. Poszłam na ten kierunek głownie z tego powodu, że lubię pisać, zwłaszcza o tematyce, którą lubię. Trafiłam na dużą dawkę historii, inne dziedziny typu filozofia, psychologia czy estetyka i szeroki zakres informacji o etnomuzykologii. Generalnie uważam, że każda styczność z nauką, jakąkolwiek, otwiera nam głowy.

I ta muzykologia rozumiem się wzięła z humana w liceum czy tam gimnazjum?

Nie, nie, nie, szczerze mówiąc chodziłam do ogólnokształcącej szkoły muzycznej i tam nie było profili. Byliśmy ukierunkowani głównie na instrumenty. Jakieś rozszerzenia mieliśmy, ale to nie był stricte profil. Szczerze mówiąc w gimnazjum jeszcze nie sądziłam, że umiem pisać, czy że mam jakieś zdolności w tym kierunku, wydawało mi się, że z pewnością jestem umysłem ścisłym.

A jakie są twoje zainteresowania poza muzyką, tak w związku ostatniego posta na instagramie, mamy tam jakieś losowe artefakty, o co z nimi chodzi?

No są tam z boku gdzieś książki z psychologii muzyki, ta dziedzina mnie faktycznie mocno interesuje. Generalnie na poście starałam się pokazać swoje aktualne życie. Tona kawy, książki ze szkoły, kontroler midi, wiadomo do czego. Stoi tam jeszcze różowy kucyk, ale to stało z jakiegoś powodu na stole u brata, nie wnikam. Akurat jakoś mi pasował do mojego charakteru.

Poza tym interesuję się sztuką designu, wkręcam się w modę, sztukę współczesną i zawsze lubię zahaczać o muzea/galerie sztuki. Lubię też podróżować… ogólnie dużo tego jest. Generalnie nie zostałam skrzypaczką, bo uznałam, że za dużo rzeczy mnie interesuje przez, co nie mogłabym się skupić na tym pięknym rzemiośle.

A jeszcze wracając do FONOBO, mimo współpracy z obcym producentem i może odrobinę przebarwionym brzmieniem, jak to Twoim zdaniem wyszło, czy to wyszło jak chciałaś, czy tu jest więcej Ciebie czy wytwórni, jak to wygląda?

Wydaje mi się, że dużo lepiej by to wyszło, gdybyśmy mogli siedzieć obok siebie, ja bym dawała na żywo jakieś uwagi i to by było bardziej moje. Z drugiej strony, jak czułam, że piosenka odchodzi za daleko od tego, co miałam w głowie do tej pory, to często dawałam uwagi. Nigdy wcześniej też nie pracowałam z wytwórnią, z producentami, więc nie wiedziałam do końca na jak dużo mogłam sobie pozwolić z takim “narzekaniem”. Teraz już wiem, więc następnym razem będzie 100% mnie. Mimo wszystko nie poszło to wcale w złym kierunku, faktycznie zmieniłabym jakieś drobiazgi, może aranżację odrobinę, ale na scenie nadal mogę zagrać ten sam utwór tylko dokładnie tak, jak w danym momencie sobie tego zażyczę, więc nie ma tego złego. Cieszę się, że miałam tutaj okazję na współpracę i poznanie trochę bardziej profesjonalnego świata muzycznego.

Faktem jest to, że na EPce jest dużo mnie, ale sprzed 2 lat.

Czyli to, co teraz będzie wychodziło, nie będzie już takie cukierkowe, ale będzie bardziej w kierunku singli Papierowe Twarze i Niemiłość? Czy może postarasz się nabrać jeszcze jakiś inny kierunek?

Myślę, że to wszystko jakoś połączę, na pewno chcę, żeby została w tym energia i dużo emocji, ale może instrumentację i całość brzmienia pozmieniam i wyewoluuje to w faktycznie coś ciekawego.

Jak tak teraz myślę o konkretnych artystach to może chciałabym wmieszać w to odrobinę Björk, lubię taką muzykę. Eksperymenty!

Pozostaje nam czekać i zobaczyć co usłyszymy w przyszłości, zapowiada się ciekawie!

Kategorie
Franek Pilichowicz

nowomowa vs Sweeper

Sweeper to świeżo upieczony zespół, który warszawska młodzież miała już okazję usłyszeć na takich wydarzeniach, jak ŻUK, FLAK, Festiwal w Wolskim Centrum Kultury, czy Festiwal Kultura Nieponura. Teraz jednak świętujemy wyjście ich debiutanckiego singla A Child’s Birthday Waltz, który może otworzyć im dalszą drogę w kierunku kariery. Aby przybliżyć Wam zespół Sweeper, przeprowadziliśmy z nimi rozmowę zapoznawczą.

Kim w ogóle jest ten cały Sweeper?

Aktualnymi członkami zespołu są: Marysia Gojło – perkusja i wokal, Hugo Tarres – gitara i wokal oraz Lucjan “Bonawentura” Szczęsny na gitarze basowej. Wszyscy mimo młodego wieku mają za sobą dobre lata praktyki i pokazują swoją pewność zarówno na koncertach, jak i w najnowszym singlu.

Co można usłyszeć w ich wykonaniu?

Skąd bierzecie inspirację na to, co teraz gracie?

Szczerze, póki co inspirowaliśmy się takimi nawet nie grunge rockowymi zespołami, ale bardziej coś w stylu indie/rocka. Niby dwa różne światy, ale jakoś próbowaliśmy to połączyć.

Indie rock, indie pop, po prostu indie. nawet w trakcie tworzenia singla bardzo dużo słuchaliśmy Maca DeMarco i Her’s

A co z tym, co było wcześniej, na koncertach?

Na koncertach szło bardziej w rock i punk graliśmy covery na przykład „Cool Kids Of Death” i parę starszych, własnych kawałków, ale też dużo improwizacji. Indie przyszło dopiero przy pandemii.

Zamknęliśmy się na chatach, wszyscy łapią taki sadboy vibe i indie najbardziej pasowało do naszej sytuacji.

My generalnie graliśmy dwa koncerty na żywo, a dwa online.

Największy problem był taki, że zaczęliśmy grać publicznie od marca, a pod koniec marca była już pandemia, trzy dni po naszym koncercie. Zaczęliśmy bardzo z wysokiej nuty a trafiliśmy na taką ścianę, bo przez pandemię nie mogliśmy grać na żywo, z żywą widownią.

Koncerty online nie mają w ogóle podejścia do zwykłych koncertów. To jest zupełnie co innego i inaczej widz to odbiera. Dlatego jest też mniej oglądających na koncertach online, bo po prostu to nie jest to samo, kompletnie inne doświadczenie.

To jest tak jak w teatrze, najważniejszy jest kontakt między artystą a publicznością, gdzie obie strony nawzajem się nakręcają. Jak nie ma publiczności na żywo, to jest bardzo dziwne uczucie.

Często kiedy zostało nam czasu na koncercie, skończyliśmy program w 30 z 45 minut koncertu i na ostatnie 10-15 wspólnie improwizowaliśmy.

Hugo z tekstem improwizował, wszyscy na instrumentach improwizowali i jakoś to wychodziło. Lucjan na przykład w jednym kawałku zaczyna rapować, co wydaje się dość ciekawe dla słuchacza.

Czyli jeżeli sytuacja pandemiczna was przekierowała na trasę indie popu/rocka, to czy są jakieś plany co będzie dalej?

Tego jeszcze nie ustaliliśmy, na pewno w jakiś sposób w tym kierunku będziemy brnąć, ale będziemy też otwarci na inne gatunki. Nie chcemy być znani jako kolejny indie zespół z kolesiami z długimi włosami.

Nie chcemy się wpisywać w konkretne ramy. Ludzie się pytają w jakim gatunku gramy, musimy sią wtedy jakoś określić. Na razie odpowiadamy, że gramy w gatunku indie rock, ale co będzie to będzie. Będziemy grać w fuzji naszych gustów, a że nasze gusta są różne, to wszystko jest możliwe.

Chcemy też próbować coś śpiewać w różnych językach, na razie mamy fragmenty po angielsku, polsku, francusku i hiszpańsku. To jest mega fajne, kiedy na przykład na festiwalu muzycznym spodziewasz się polskich muzyków, a oni zaczynają nawijać w 4 językach, co wprowadza zamieszanie i według nas to jest super. Może niedługo uda się nam coś zagrać publicznie, kto wie.

Na tą chwilę możemy mieć tylko nadzieję, że pandemia nie spowolni ich twórczości i w niedalekim czasie znowu będziemy mieć szansę usłyszeć ich twórczość na żywo. Ciekawe też, czym następnym razem nas zaskoczą. W tym momencie pozostaje nam cieszyć się wybitnym singlem i czekać…

Kategorie
Konrad Tchorek

Problematyczność dorastania mężczyzny we współczesnym środowisku

Była późna noc, gdy grupa zamaskowanych postaci, przypominających demony, porwała jednego z młodych mężczyzn zamieszkujących osadę. Wszyscy biorący udział w uprowadzeniu wiedzieli, że ten młody człowiek przez długi czas nie zobaczy znów swojego domu ani matki.

Rozpoczął się rytuał inicjacji w dorosłość, z chłopca znajdującego się pod pieczą matki, w mężczyznę, który musi odnaleźć się w dorosłej rzeczywistości i sprostać jej wyzwaniom. Mógł on polegać nawet na wrzuceniu inicjowanego do jaskini, bądź zakopaniu żywcem, symulując śmierć lub na pozostawieniu go sobie samemu w lesie na jakiś czas, gdzie inicjowany musiał sam zaspokoić swoje potrzeby fizjologiczne. Po powrocie do społeczności, taki osobnik był już traktowany jako dorosły, z obowiązkami i oczekiwaniami na miarę dorosłości.

Rytuał inicjacji był kluczowym elementem w prawie każdym społeczeństwie. Wygląda na to, że nasi przodkowie rozumieli problematyczność męskości, a szczególnie jej poprawnego rozwoju. Tego typu obrządki, miały za zadanie w odpowiednim momencie psychicznie uniezależnić przyszłego mężczyznę od emocjonalnego wsparcia, płynącego z rodzinnego domu oraz w szczególności matki.

Albrecht Dürer – Bildnis eines jungen Mannes

Dzisiaj zwraca na siebie uwagę brak jakiegokolwiek tak znaczącego wydarzenia w życiu młodych ludzi, obu płci. Oczywiście, można mówić o maturze, jednak ma się to nijak do problemów, z którymi zetknie się młody człowiek w dorosłym życiu, np. na rynku pracy czy w życiu emocjonalnym. “Jedną z cech charakterystycznych świata współczesnego jest zanik jakiejkolwiek znaczącej inicjacji” przekazuje filozof kultury Mircea Eliade. Marie-Louise von Franz, szwajcarska psychoanalityczka, widziała w tym tak duży problem, że w 1959 udzieliła wielu wykładów na ten temat i wydała je później pod tytułem “Psychology of the Puer Eternous” (łać. Puer Eternous- wieczne dziecko). Dzieło porusza temat osobnika, który, jak Piotruś Pan, nigdy nie dorasta.

Von Franz opisała ten przypadek jako kogoś, kto

“…za długo pozostaje w psychologii dorastania; to jest w cechach normalnych dla osoby w wieku siedemnastego, osiemnastego roku życia, połączone ze zbyt wielką podległością matce.”

Tradycyjnie obowiązek wprowadzenia mężczyzny w dorosłość leży po stronie biologicznego ojca, obok społecznych przywódców, takich jak np. kapłan, nauczyciel, wódz. W dzieciństwie jego główną rolą bywa ochrona i stworzenie środowiska, w którym dziecko może poznawać świat. W odpowiednim momencie ojciec ma za zadanie przekonać potomka, że należy zerwać z komfortem dotychczasowego życia, że jest gdzieś, gdzie warto iść i istnieje cel, który trzeba sobie znaleźć. To wymaga pozytywnych relacji z ojcem.

W przypadku gdy ojciec jest nieobecny w życiu rodziny, młody mężczyzna wpada w coś, co Carl Gustav Jung nazywa kompleksem matki. W sytuacji nieobecności ojca, matka staje się autorytatywna, stara się kontrolować syna. Emocjonalny niedosyt, wywołany brakiem partnera jest często przez matkę przekierowany na potomka.

Jest to przypadek opisywany w jungowskiej psychologii jako archetyp pożerającej matki. Wprowadza to inne pojęcie Junga: duch regresu.

“Duch regresu zagraża nam niewolą wprowadzoną przez matkę, zagraża nam rozkładem i wymarciem w części naszej psychiki, która jest od ego niezależna”

pisze Jung.

Współcześnie manifestuje się to dziećmi spędzającymi całe dnie przed ekranami, kultywując nierealne relacje w grach komputerowych i mediach społecznościowych, zamiast budować fundamenty realnych umiejętności potrzebnych w przyszłości. Po takim dzieciństwie, osoba często ma problemy z zawieraniem znajomości, ich odwaga i chęć do podejmowania niebezpieczeństw jest ograniczona ze względu, na nastawienie na bezpieczeństwo, którego nauczyli się w dzieciństwie. Dorosłość jest w takiej sytuacji niemożliwa.

Z biegiem lat pogłębia się psychiczne uzależnienie od komfortu fantazji gier wideo, komiksów, domu. Carl Gustav Jung określił to jako

„częściowo nieświadoma konspiracja matki i dziecka w zdradzie życia.”

To wszystko często ma swoją kulminację w wielkiej frustracji, hodowanej wewnątrz takiego młodego człowieka.

“Doświadczenia dzieciństwa są zinternalizowane jako kompleks; emocjonalna wiązka energii poza kontrolą ego”

pisze James Hollis.

Osoby zakopane w fantazji internetu i gier wideo, uzależnione od nich, w wyniku kompleksu matki można zaobserwować w całej sieci, na stronach typu 4Chan, Twitter, Reddit i innych mediach społecznościowych. Czasem widać wylewającą się frustrację, czasem zwykłe interakcje w tym fantastycznym, nierealnym środowisku. To środowisko jawi się bardziej atrakcyjnym dla kogoś, niegotowego na realne doświadczenia i realne wyzwania.

Jedną z rzeczy, które frustracja karmi, jest populizm, który potrafi obrócić uczucia słabości w strach i nienawiść. Kampania Donalda Trumpa aktywnie żerowała na tego rodzaju wsparciu. Takie ruchy, jak QAnon i MAGA nieprzypadkowo prężnie się rozwijały w mediach społecznościowych, w których młodzi mężczyźni z kompleksem naszkicowanym w tym artykule się gnieżdżą.

Dzisiaj świat dominuje pewnie inna psychoza niż ta, która dała dojść do głosu totalitarnym reżimom XX wieku. Jednak nam współczesna psychoza też ma w sobie potencjał do zbudowania frustracji. Równie dobrze może zostać wykorzystana. Częściowo już została – w 2016 r. w Stanach Zjednoczonych, podczas wyborów prezydenckich , w których zwyciężył Donald Trump. Istnieje istotne połączenie między niedociągnięciami dorastania we współczesności, a wieloma problemami, którym ludzkość teraz musi sprostać.

Kategorie
Aleksander Skrzypek

***** ****** **** ** ********, czyli o cenzurze dziś.

W ostatnim czasie często mówi się o cenzurze, na przykład w kontekście zablokowania konta prezydenta Donalda Trumpa na twitterze. W historii, jak i w dzisiejszych czasach można zaskakująco często usłyszeć głosy zwolenników tego zjawiska. Są ludzie, którzy uważają, że można zakazać komuś czegoś mówić, czy pisać. Wypowiedź ta przecież może być bolesna lub po prostu możemy się z nią nie zgadzać. Co więcej, niektórzy uważają, że kontrola tego co się mówi, śpiewa, czy zawiera w artykułach jest potrzebna. Samą cenzurę znamy już z czasów pradawnych. Kościół katolicki wprowadzając indeks ksiąg zakazanych, także uprawiał cenzurę. Mówił on bowiem co czytać wolno, a czego nie. Tak samo znane zjawisko palenia książek, na przykład przez hitlerowców, również było formą cenzury – spalonej książki nie da się przecież przeczytać. Co oczywiste cenzura zawsze była charakterystyczna dla systemów totalitarnych, takich jak nazistowski, faszystowski i komunistyczny. Każdy dziennikarz, czy reżyser w PRL-u musiał najpierw ze swoim utworem biec do cenzora, który miał ocenić, czy sztuka, lub artykuł nadaje się do wydania. Mogłoby się wydawać, że czasy cenzury już się skończyły, jednak dalej o niej słyszymy. Przykładem może być dość niedawna historia utworu Kazika na listach radiowej trójki. Na różnych portalach społecznościowych regularnie użytkownicy dostają blokady za niewygodne i kontrowersyjne wpisy. Wielkiemu oburzeniu dał upust Donald Trump, po tym jak jego konto zostało usunięte z Twittera, w swoim spokojnym i kulturalnym stylu wyjaśniając jak ważna jest wolność słowa(oczywiście oba epitety opisujące sposób jego działania pełnią funkcję sarkastyczną).

Zjawisko cenzury możemy też ujrzeć na uniwersytetach na całym świecie. Historyk profesor Norman Davies za opowiadanie studentom o Polakach, ratujących Żydów w czasie Holokaustu został wyrzucony z uniwersytetu w Californii. Czy więc cenzura jest naprawdę zła? Niektórzy uważają, że jest dobra, ponieważ zabrania mówić wszystko. Jednak nie bez przyczyny wolność słowa jest wartością konstytucyjną. Chyba najprostszym i zarazem najważniejszym argumentem przeciw cenzurze jest ewolucja. Dlatego my, jako gatunek mogliśmy dobrze przystosować się do środowiska, ponieważ istniała różnorodność. Każdy człowiek ma pewne cechy, którymi wyróżnia się spośród innych. Te cechy dzielimy na lepsze i gorsze i te lepsze idą do następnych pokoleń. Wygląda to tak samo również we wszystkich innych gatunkach. Gdyby nie było różnorodności, nie istniałaby selekcja i po prostu nie mielibyśmy z czego wybierać. Gdyby nie istniała różnorodność i cały czas przewijałyby się te same cechy, dochodziłoby do degradacji, tak jak na przykład w związkach kazirodczych. W historii możemy podać przykład Karola II Habsburga, którego ród regularnie żenił się ze sobą. Owy władca był po wielu mieszaniach genetycznych tej samej rodziny bardzo zdegenerowany genetycznie. Miał wielką żuchwę, problemy z jedzeniem, a po trzydziestce wyłysiał i ogłuchł. Dokładnie tak samo jest w społeczeństwie. Ludzie wpadają na pomysły, które rozwijają nasz świat. Przez cenzurę, niektóre idee nie będą mogły zostać opublikowane, bo po prostu na to nie pozwolimy. A świat potrzebuje rozwoju i potrzebuje różnorodności. Musimy pamiętać, że nikt z nas nie ma monopolu na prawdę i nikt nie ma w pełni racji. Do poznania świata można porównać przykład prof. Zielińskiego z badaniem słonia po ciemku:

Jeden złapie za trąbę, jeden za nogę, a jeden za ogon i każdy będzie miał inny pogląd na to, jak ten słoń wygląda.

Przykład Newtona, Lutra, a później również Darwina pokazuje, że gdybyśmy trzymali się tylko jednej prawdy, jaką wtedy był Kościół Katolicki, nie moglibyśmy się rozwijać. Dlatego musimy dać każdemu możliwość wyrażenia swoich racji. Nawet jeśli się z nim nie zgadzamy, nawet jeśli ktoś gada głupoty. Jeśli idea, którą ktoś głosi jest głupia, to ona samoistnie obumrze przez własną bezsensowność. Bardzo ważne jest to, aby każdy miał swoje zdanie i mógł o nim mówić publicznie.

Tylko w ten sposób możemy iść do przodu – poprzez wolność.

Kategorie
Katarzyna Kiełczewska

Egzorcyzmy

Egzorcyzmy to obrzęd mający na celu wygnanie złego ducha (demona) lub uwolnienie od wpływów zła. Nazwa pochodzi od greckiego słowa ,,exorkizó’’, oznaczającego ,,zaprzysięgam’’ lub ,,zaklinam’’. Każdy biskup jest egzorcystą. Jednym ze sposobów egzorcyzmowania jest skroplenie opętanego wodą święconą (pamiątka chrztu), następnie długa modlitwa-litania, czytanie psalmów i Ewangelii. Według psychologii oraz psychiatrii nie istnieje coś takiego jak ,,opętanie’’, są to zaburzenia psychiczne.

O opętaniach mówiono już tysiące lat przed naszą erą. Wzmianki o demonach znajdujemy w źródłach hinduskich sprzed 4 tysięcy lat. Wszystkie, nawet najmniejsze nieszczęścia przytrafiające się człowiekowi, były tłumaczone ich ingerencją. Buddyści pozbywali się złych duchów wyśmiewając je. W Babilonii tworzono ich wizerunki z wosku, a następnie je niszczono.

Obraz Francisca Goi przedstawiający świętego Franciszka Borgii wykonującego egzorcyzmy.

W Europie, szczególną popularnością cieszyły się takie praktyki, jak ,,palenie czarownic’’. Ich ofiarami częściej padały kobiety, ponieważ uważano, że miały one słabość do diabła. Ich winę stwierdzano na wiele wymyślnych i niesprawiedliwych sposobów. Jednym z nich było wyciągnięcie niewielkiego przedmiotu z dna naczynia ze wrzącą wodą. Po wyciągnięciu go, dłoń testowanego była bandażowana, jeżeli po zdjęciu opatrunku kończyna była poparzona-osobę uważano za winną. Ludzie wierzyli, że niewinnemu Bóg udzieliłby łaski i uzdrowił. Podobną do tej metody była próba ognia, polegająca na przejściu bosymi stopami po rozgrzanym węglu. Jeżeli pojawiły się poparzenia, osoba była uznawana za winną. W 1692 roku odbył się proces czarownic z Salem, w którego skutku za uprawianie magii zostało skazanych około 80 kobiet i mężczyzn, z czego około 20 straciło życie.

Saint Wolfgang and the Devil – Michael Pacher

W teraźniejszych czasach, aby rozpocząć egzorcyzmowanie, należy wpierw wykluczyć wszelkie choroby psychiczne, jednak nawet wtedy podchodzi się do tego sceptycznie. Zdarzyło się wiele morderstw, których przyczyną było omylne oskarżenie o opętanie. W 2005 roku, ksiądz wraz z grupą zakonnic stwierdził, że jedna z nich znajduje się pod wpływem szatana. Kobietę związano i zamknięto w odosobnionym pokoju. Po kilku dniach, kiedy zachowywała się ,,zbyt energicznie’’, przywiązano ją do krzyża i zakneblowano. W ciągu kilku dni znaleziono ją martwą.


Jednymi z najbardziej znanych egzorcyzmów, są te dotyczące opętania Anneliese Michel. Dziewczyna urodziła się w 1952 roku w Niemczech, w miasteczku Leiblfing o silnie wierzącym społeczeństwie. Jej ojciec chciał zostać księdzem, jednak z powodu problemów z nauką łaciny, postanowił założyć rodzinę. Anneliese była jego drugą córką, jednak jej starsza siostra zmarła w wieku 8 lat. Dziewczyna była chorowitym dzieckiem, z tego powodu do szkoły poszła rok później. Zaczynając gimnazjum była mniej więcej zdrowa. W wieku 16 lat zaczęła mieć ataki epilepsji oraz objawy depresji, została skierowana na leczenie. W 1970 roku, lekarze stwierdzili, że nie są w stanie już nic więcej jej pomóc. Anneliese miała omamy, podczas modlitwy widziała diabelskie twarze oraz słyszała głos, mówiący jej o tym, że została opętana. Z czasem jej stan psychiczny pogorszył się. Dziewczyna zaczęła pić mocz, zjadać muchy i pająki, żuć węgiel, klnąć w obecności księży, odgryzać głowy martwych ptaków, a nawet szczekała i wyła jak pies przez całe dwa dni. Szczególną agresję wywoływały u niej ,,święte przedmioty’’: niszczyła krzyże oraz maryjne figurki, rozrywała różańce, rozlewała wodę święconą, nie mogła przełknąć hostii czy znieść kościelnych ceremonii. Podobno w ostatnich latach jej życia, w charakterystycznych miejscach na jej dłoniach i stopach, pojawiły się niegojące rany, które zostały wtedy uznane za stygmaty. Dodatkowo wykryto u niej anomalie funkcjonowania mięśni szyi, które przysporzyły jej trudności z połykaniem. Napięcie mięśni rozszerzało się na klatkę piersiową utrudniając oddychanie. Zaobserwowano u niej nieproporcjonalnie duża siłę fizyczną, względem masy ciała.


Wyznała, że dostaje objawień Maryi Panny i Jezusa Chrystusa, którzy obiecywali jej, że w zamian za cierpienia zostanie świętą. Głęboko wierzące społeczeństwo miasta uznało to, za opętanie demoniczne. W 1973 roku, rodzice Anneliese zwrócili się o pomoc do egzorcystów. Początkowo spotkali się z odmową oraz zostali skierowani na dalsze leczenie farmakologiczne. Dwa lata później, we wrześniu 1975 roku, biskup Josef Stangl w całkowitej tajemnicy udzielił zgody na przeprowadzenie egzorcyzmów. Do tego zadania wyznaczono dwóch księży. Większość spotkań została udokumentowana na 52 taśmach magnetofonowych. Słychać na nich, jak dziewczyna wydaje z siebie dzikie, zwierzęce dźwięki oraz oznajmia obecność w jej ciele takich przeklętych dusz, jak np. Judasz i Hitler. Ostatni egzorcyzm odbył się 30 czerwca 1976 roku w Klingenbergu nad Menem, podczas którego Annaliese otrzymała rozgrzeszenie. Następnej nocy, 1 lipca, dziewczyna zmarła we śnie. Sekcja zwłok wykazała, że główną przyczyną zgonu było niedożywienie i odwodnienie. W chwili śmierci ważyła zaledwie 30 kg, jej stawy kolanowe były zniszczone od ciągłego klęczenia, nie była w stanie sama się poruszać. Dodatkowo zdiagnozowano u niej zapalenie płuc. Jej rodzice oraz duchowni zostali skazani za brak pomocy dziewczynie, mimo świadomości w jak złym stanie się znajduje. Z perspektywy czasu wiele osób uważa, że Anneliese była po prostu bardzo ciężko chora psychicznie. Po wysłuchaniu nagrań, możemy zauważyć, że odpowiedzi na pytania były jej sugerowane.

Historii o opętaniach jest wiele. Większość z nich to tylko mity, ale nigdy nic nie wiadomo…

Kategorie
Lena Solska

Mniej znaczy więcej

Tegoroczne święta z pewnością będą inne od wszystkich poprzednich. Jedną z różnic jest to, że nie będziemy mogli spotkać się w pełnym rodzinnym gronie, a co za tym idzie nasze bożonarodzeniowe stoły nie będą tak suto zastawione, jak zawsze. Ciężko wyobrazić sobie Wigilię bez 12 potraw, jednak skromniejsze świętowanie może mieć pewne zalety. Być może sytuacja ta przypomni nam o poważnym problemie powracającym do nas co roku, poprzez różnego rodzaju świąteczne zbiórki żywności – marnotrawstwie jedzenia oraz jego niedostatku w wielu ubogich rodzinach.

Marnotrawstwo w liczbach – Polska kontra świat

Według raportu FAO (Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa) z października 2019 roku, prawie 14% żywności marnuje się jeszcze przed trafieniem na sklepowe półki. Oznacza to, że produkty rolne warte ok. 400 mld dolarów nie osiągają nawet etapu konsumpcji. Inne badania tej samej organizacji wskazują, że co roku aż 1,3 mld ton jedzenia jest wyrzucane, co stanowi ok. 1/3 pożywienia gotowego do spożycia.

W Polsce sytuacja wcale nie wygląda lepiej. Jak podaje Polski Instytut Ekonomiczny, statystyczny Polak marnuje rocznie ok. 247 kg żywności. Plasuje nas to na 5 miejscu w całej Unii Europejskiej, gdzie średnia wynosi 173 kg na osobę. Dodatkowo, aż 42% Polaków przyznaje się do wyrzucania jedzenia, przy czym są to najczęściej produkty takie jak : pieczywo (23,7%), wędliny (12,8%) i owoce (12,6%).

Odpowiedzialny konsumpcjonizm, a raczej jego brak

Jak się okazuje, główną przyczyną rozprzestrzenienia się zjawiska marnotrawstwa, na tak dużą skalę jest nieświadome podejmowanie decyzji konsumpcyjnych. Z raportu Federacji Polskich Banków Żywności wynika, że Polacy to w większości spontaniczni konsumenci. Oznacza to, że dokonują zakupu produktów spożywczych w sposób nieprzemyślany i niezaplanowany, przez co gromadzą więcej jedzenia niż potrzebują, a następnie wyrzucają jego nadmiar. Nawyki takie jak: niesporządzanie listy zakupów przed wyjściem do sklepu (zawsze robi to jedynie 10% ankietowanych), przeoczenie daty ważności czy kupowanie zbyt dużych opakowań, znacznie przyczyniają się do rozpowszechniania marnotrawstwa żywności, a także nieodpowiedzialnego konsumpcjonizmu. Przejawy tego zjawiska możemy zobaczyć nie tylko w sferze przemysłu spożywczego. Wraz z bogaceniem się społeczeństwa, potrzeby konsumpcyjne zaczynają stawać się coraz ważniejsze. W czasach, gdy z każdej strony jesteśmy oblegani różnego rodzaju promocjami i wyprzedażami (zwłaszcza w okresie przedświątecznym), a producenci przekonują nas o konieczności zakupienia ich produktów, coraz trudniej oprzeć się pokusie przedkładania „mieć” nad „być”. Pokolenie Polaków urodzonych w czasach PRL-u ma co do tego konkretne powody historyczne. Współczesny konsumpcjonizm staje się dla nich pewnego rodzaju rekompensatą za lata młodości spędzone w niedostatku i „szarej” rzeczywistości. Gromadzenie dóbr materialnych jest przecież symbolem dobrobytu i pomyślności, a także wyznacznikiem jakości i komfortu życia. Nic dziwnego więc, że Polacy zapychają wózki sklepowe produktami, których nie potrzebują, chętnie korzystają z oferty 3 w cenie 2, czy spędzają całe weekendy w galeriach handlowych. W pogoni za dostatkiem, często zapominamy jednak o skutkach naszych działań. Mianowicie, zwiększona konsumpcja prowadzi do degradacji środowiska poprzez eksploatację zasobów naturalnych. Produkcja, transport i przechowywanie zwiększa ślad węglowy, niebezpiecznie oddziałując na zmiany klimatyczne. Sama produkcja żywności uwalnia do atmosfery 20% wszystkich gazów cieplarnianych. Wraz z jedzeniem marnuje się także woda i prąd, co bezpośrednio wpływa na gospodarkę. Warto też zwrócić uwagę na skutki ekonomiczne. Wraz z natężeniem konsumpcji ceny produktów podlegają podwyższeniu. Jest to szczególnie uciążliwe dla ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie, których w Polsce, według statystyk GUS, jest około 4%.

Metoda małych kroków

Nie jesteśmy jednak wobec tych problemów bezsilni. Istnieje wiele możliwości przeciwdziałania rozwoju zjawiska marnotrawstwa oraz ograniczania skutków nadmiernej konsumpcji. Kluczowe okazuje się być kształtowanie w sobie nawyków odpowiedzialnego i rozważnego konsumenta. Małe działania takie jak kupienie nieforemnego pomidora, czy oderwanego od kiści banana są pierwszym krokiem w celu redukcji marnotrawstwa. Istnieją także inne, powszechnie dostępne metody. Jedną z bardziej nowoczesnych i rewolucyjnych jest korzystanie z aplikacji, które tworzą rynek dla nadwyżek jedzenia. Dwie najbardziej znane to : Too Good To Go i Foodsi. Zrzeszają one wiele popularnych restauracji, kawiarń i sklepów, które oferują zakup posiłku składającego się ze świeżych produktów, które się danego dnia nie sprzedały i są spisane na straty. Posiłek otrzymujemy za bardzo okazyjną cenę, może kosztować on nawet 50% mniej niż w regularnej sprzedaży. Jest on jednak w formie paczki-niespodzianki, czyli nie wiemy dokładnie co znajduje się w środku. Zamówienia dokonuje się przez aplikacje, a następnie należy odebrać je osobiście o wyznaczonej godzinie. Rozwiązania są wdrażane również na poziomie prawnym. 18 września 2019 roku, w życie weszła ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Zobowiązuje ona sklepy wielkopowierzchniowe, dla których sprzedaż żywności stanowi co najmniej 50% przychodów, do przekazywania niesprzedanych produktów spożywczych (nadających się do spożycia) na rzecz organizacji charytatywnych. W sytuacji kiedy sklep nie wywiąże się z tego obowiązku, będzie zmuszony do zapłaty 10 groszy za każdy kilogram zmarnowanego jedzenia, a pieniądze te trafią do organizacji charytatywnej, z którą zawarli umowę. Ustawa, ma na celu ograniczyć skalę problemu marnotrawstwa żywności na poziomie dystrybucji oraz pomóc osobom niedożywionym, żyjącym w skrajnym ubóstwie.

Niedoceniony dar

W październiku, Norweski Komitet Noblowski ogłosił laureata Pokojowej Nagrody Nobla za rok 2020. Został nim Światowy Program Żywnościowy, czyli największa na świecie organizacja charytatywna zajmująca się zwalczaniem głodu. Obecny rok przyniósł nam także pewnego rodzaju świąteczne ograniczenia czy to w zakresie konsumpcjonizmu, czy bożonarodzeniowych przygotowań. Być może jest to znak, abyśmy poświęcili moment na refleksję nad znaczeniem ogromnego daru, jakim jest codzienny dostęp to różnego rodzaju dóbr, a w szczególności do pożywienia? Żyjąc w dostatku często nie zastanawiamy się nad tym, jak fundamentalną rolę sprawuje on w życiu człowieka. Bez wątpienia jest podstawą stabilizacji i postępu, wartości wciąż nieuchwytnych dla tak wielu na świecie. Możemy to zmienić, ale zacząć trzeba, jak zwykle, od siebie.

Grafika: Lena Solska

Kategorie
Lena Solska

Zdalna pomoc na Święta

Przyszło nam obchodzić święta Bożego Narodzenia w dziwnych czasach. Wszystko wydaje się być inne, czy to z zakresu przygotowań, czy samej celebracji. Jedno się jednak nie zmieniło – ludzie cały czas chcą nieść pomoc innym, w ten wyjątkowy czas w roku. Pandemia nie stanęła na przeszkodzie kontynuacji wielu akcji charytatywnych, które w większości przeniosły swoją działalność na „tryb zdalny”. Dzięki temu wiele osób odzyskało nadzieję na godne i radosne święta, nawet mimo tego, że dla nikogo nie będą one normalne.

Inicjatywą wartą uwagi jest internetowy „kiermasz” kartek świątecznych, projektowanych przez różne organizacje charytatywne. Są one dostępne w sprzedaży online, dlatego stanowią idealną formę pomocy w czasach pandemii. Kartki możemy zakupić w tym roku m.in. na stronie organizacji SOS Wioski Dziecięce, która zajmuje się zapewnieniem opieki zastępczej opuszczonym i osieroconym dzieciom. Katalog pięknych kartek znajdziemy także u Fundacji Dziecięca Fantazja, spełniającej marzenia poważnie chorych dzieci oraz fundacji Znajdź Pomoc, która ma na celu niesienie pomocy osobom walczącym z nowotworem. Dwie ostatnie organizacje mają do zaoferowania kartki absolutnie niepowtarzalne – zrobione przez swoich podopiecznych lub osoby niepełnosprawne. Bez wątpienia, takie małe dzieła sztuki są świetnym sposobem na złożenie świątecznych życzeń naszym bliskim, przy okazji spełnienia dobrego uczynku.

Akcją, która prawdopodobnie większość z nas dobrze zna, jest Szlachetna Paczka. W tym roku, ze względu na pandemię, funkcjonuje ona w lekko zmienionych warunkach, jednak sposób przygotowania paczek jest niemal identyczny. Wygląda on mniej więcej tak : wybieramy przez stronę internetową rodzinę, kontaktujemy się z wolontariuszem, kompletujemy paczkę i przekazujemy ją do magazynu w tzw. Weekend Cudów (12-13 grudnia). W inicjatywę najlepiej zaangażować się w grupie: ze znajomymi, rodziną, czy współpracownikami. Wspólne niesienie pomocy z pewnością zjednoczy nas, w tych trudnych czasach, a co najważniejsze pozwoli razem spełnić świąteczne marzenia osób, które same nie byłyby w stanie tego zrobić.

Kolejną inicjatywą charytatywną, która działa w tym roku w trochę innym charakterze, jest zbiórka jedzenia organizowana przez Banki Żywności – organizacji, która od lat zajmuje się ratowaniem żywności przed zmarnowaniem i przekazywaniem jej do osób w trudnej sytuacji życiowej. Klienci, w tym roku będą mogli przekazywać artykuły spożywcze do specjalnych koszy stojących przy kasach. Jedyną różnica jest brak obecności wolontariuszy. Dodatkowo, został uruchomiony sklep online, gdzie można zakupić symboliczny koszyk zakupów – wpłacając określoną kwotę darowizny. Cały dochód zostanie przeznaczony na zakupienie żywności dla osób najbardziej potrzebujących.

To niezwykły sklep, bo nie można w nim kupić nic materialnego, ale dzięki pieniądzom wydanym na wirtualne koszyki z zakupami, wydarzy się coś ważniejszego – czyjeś Święta będą dobrym i spokojnym czasem

– mówi prezes Federacji Polskich Banków Żywności o nowo powstałej akcji. Dzięki tym inicjatywom, możemy uratować czyjeś Święta i sprawić, aby były one, jak głosi motto tegorocznej edycji Zbiórki Żywności, „godne, a nie głodne”.

Swoją działalność kontynuuje w tym roku także Caritas, który proponuje kilka form pomocy. Pierwszą z nich jest, trwający od 3 lat, program Rodzina Rodzinie, który polega na finansowym wsparciu rodzin z Bliskiego Wschodu, poszkodowanych konfliktami zbrojnymi. Wsparcie to z pewnością jest niezwykle cenne w okresie przedświątecznym, ponieważ często stanowi jedyną szansę na radosne i bezpieczne spędzenie Bożego Narodzenia.

Udział w programie to jakby symboliczne zaproszenie tych wszystkich cierpiących rodzin do naszych wigilijnych stołów. Pomagając nie pytamy o wyznanie, ale na pewno wspólnota chrześcijańskiej wiary i tradycji sprawia, że czujemy się wyjątkowo blisko związani z naszymi syryjskimi podopiecznymi

– mówi ks. Marcin Iżycki, dyrektor Caritas Polska. Kolejną znaną wszystkim inicjatywą jest sprzedaż wigilijnych świec. W tym roku dystrybucja będzie odbywać się z zachowaniem środków bezpieczeństwa tzn. kiermasze zostaną zastąpione współpracą z lokalnymi sklepami, a w parafiach świece będzie można kupić „bezkontaktowo” na specjalnie wystawionych stolikach. Dochód, jak zwykle, zostanie przeznaczony na rzecz inicjatywy Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom, czyli na cele takie jak: finansowanie wakacyjnego odpoczynku, posiłków, stypendiów, czy rehabilitacji i leczenia.

Jeśli nie mamy możliwości zaangażowania się w wyżej wymienione akcje, zawsze pozostaje najprostsza, ale niezwykle potrzebna forma pomocy – darowizna. Niemalże na każdej stronie internetowej jakiejkolwiek fundacji jest możliwość przekazania datku, czy to za pomocą przelewu, czy SMS-a. W okresie przedświątecznym jest to bardzo popularny sposób wsparcia działalności charytatywnych. Warto zwrócić uwagę na organizacje niosące pomoc, szczególnie pomoc o charakterze świątecznym jak np. Podaruj Wigilię Stowarzyszenia Mali Bracia Ubogich, który jest inicjatorem programu dla seniorów Twoja obecność pomaga mi żyć. Fundacja wspiera osoby starsze przez cały rok, jednak w Boże Narodzenie ich wolontariusze dotrzymują im towarzystwa, wraz z świątecznym posiłkiem i upominkiem. Aby móc dotrzeć do każdego podopiecznego są potrzebne bardzo duże nakłady finansowe, ponieważ koszt jednej wigilijnej kolacji to ok. 50 zł. Kolejną organizacją wartą wsparcia jest Fundacja One Day. Pomaga ona dzieciom i młodzieży z domów dziecka i ośrodków opiekuńczo-wychowawczych poprzez dwie niezależne inicjatywy: #ONEDAYGWIAZDKA i #USAMODZIELNIENI. Pierwsza wspomniana akcja, polega na spełnieniu świątecznego życzenia dziecka, wybranego spośród wszystkich w tzw. Tabelce Marzeń. W tym roku, ze względu na pandemię, pomoc nie polega, jak co roku, na kupnie prezentu, ale na wysłaniu specjalnego bonu, dzięki któremu fundacja sama zakupi dany upominek. Cała akacja, zawsze kończyła się wielkim wydarzeniem w Warszawie, na który byli zapraszani wszyscy podopieczni i tam obdarowywani prezentami, jednak w tym roku Święty Mikołaj przyjdzie do nich online.

Pomimo tylu przeciwności losu jakie przyniósł nam ten rok, ludzie nie znajdują sobie wymówek i cały czas z determinacją szukają sposobów na pomoc biednym, samotnym i schorowanym. Nie pozwólmy zmarnować tego wysiłku i skorzystajmy z możliwości jakie dają nam dzisiejsze technologie. Tylko to jest w stanie przywrócić tym Świętom odrobinę normalności – zrozumienie co jest w tym czasie najpiękniejsze, a jest to wszechobecnie otaczające nas dobro bezkompromisowo dominujące wszelkie niedogodności wokół nas.

Grafika: Lena Solska

Kategorie
Michał Tartakowaski

Czy Żabson to anarcho-kapitalista?

Analiza tekstu piosenki „Młody Boss” autorstwa Mateusza „Żabsona” Zawistowskiego.

W tekście tym chcę poruszyć kwestię poglądów politycznych polskiego artysty, znanego szerzej jako Żabson – na podstawie jego piosenki „Młody Boss”. Pierwszym elementem, który może dawać nam podpowiedź do poglądów politycznych rapera, są słowa użyte w refrenie, mianowicie:

„Sam się rządzę, pi*rdolę każdy rząd”

„Chcą zabrać me pieniądze i ustawić mnie w rząd”

„Zabronić jarać sort, a ja to młody boss”

Widzimy tutaj jasno zadeklarowaną niechęć do rządu wyrażoną wulgarnym słownictwem. Oprócz tego, w tej samej zwrotce piszę o tym, że sam się rządzi co wskazuje na to, że lubi mieć kontrolę nad własnym życiem i nie lubi mieć nikogo nad sobą. Poza tym, Żabson jasno deklaruje niechęć do systemu podatkowego i systemu kontroli państwa. Ten wers, w jasny i klarowny sposób pokazuje wolnościowe poglądy artysty. Kolejny wers pokazuje jego dezaprobatę do penalizacji posiadania narkotyków, konkretnie marihuany. Pogląd rapera na sprawę legalności środków odurzających pokrywa się z postulatami ruchów wolnościowych na całym świecie.

W pierwszej zwrotce Żabson wyraża swoją niechęć do rządu, po treści jesteśmy w stanie stwierdzić, że chodzi tutaj konkretnie o obecną partię rządzącą. Postawy krytykującej stricte obecny rząd nie można nazwać anarcho- kapitalizmem, gdyż pogląd ten jest współdzielony przez grupy ludzi posiadających różne poglądy, czego wyrazem są chociażby ostatnie marsze w Warszawie zrzeszające liberałów, socjaldemokratów i różne inne grupy polityczne.

W drugiej zwrotce, w pierwszych dwóch wersach raper krytykuje program socjalny 500+, co mogłoby wskazywać na niechęć do jakiegokolwiek ,,socjalu”. Jednakże piszę również o emeryturze, a w następnej o systemie zdrowotnym. Wskazuje to na potrzebę podstawowego ,, socjalu”, jednakże kłóci się to z tym tekstem który wcześniej użył „Chcą zabrać me pieniądze”. Może to oznaczać dwie rzeczy. Albo raper nie ma pojęcia o działaniu programów socjalnych i myśli, że rząd posiada swoje pieniądze, albo wskazuje to na to, że Żabson ma poglądy wolnorynkowe z kilkoma elementami socjalnymi, takimi jak powszechna opieka zdrowotna i emerytura. W tej samej zwrotce zawarty jest jeszcze wers: „Nie ważne lewa czy prawa, każdy to samo powtarza”. Klasyczny podział na lewicę i prawicę, który pochodzi jeszcze z czasów rewolucji francuskiej – ukazuje lewicę jako tą wolnościową. Jakobini, w trakcie rewolucji francuskiej byli za równością i wolnością oraz autorytarną prawicę, czyli monarchistów z XVIII i XIX wiecznej Francji. Ruchy wolnościowe nie zawierają się w klasycznym podziale na lewicę i prawicę, co pokazuje, że Żabson mimo negowania klasycznego podziału nie odrzuca libertarianizmu i anarcho- kapitalizmu.

Czy na podstawie tekstu piosenki „Młody Boss” autorstwa Mateusza „Żabsona” Zawistowskiego można jednoznacznie stwierdzić, że raper jest anarcho-kapitalistą lub to zdecydowanie odrzucić? Nie, w tekście piosenki mamy wyrażone za mało poglądów artysty. Na podstawie tekstu piosenki możemy jednak jednoznacznie stwierdzić, że Żabson sympatyzuje ruchy wolnościowe i można go uznać za liberała.

Tekst ma charakter satyryczny.

Tekst piosenki:

Młody Boss

Ciągle rosnę, jakbym grał w Mario Bros

Sam się rządzę, pierdolę każdy rząd

Chcą zabrać me pieniądze i ustawić mnie w rząd

Zabronić jarać sort, a ja to młody boss

Ciągle rosnę, jakbym grał w Mario Bros

Sam się rządzę, pierdolę każdy rząd

Chcą zabrać me pieniądze i ustawić mnie w rząd

Zabronić jarać sort

Ej, to mój protest song, mam już tego dość, co podpisał polski président

Oddał dwa miliardy dla tej propagandy, co nazywa ziom telewizją

Zastanawiam się, co obywatele widzą

Chociaż nie powinno to obchodzić mnie, no bo jestem celebrytą

Ale boli mnie, że ziomal żeby przeżyć to musiał zostać bandytą

Ale boli mnie, że mową nienawiści całą polską młodzież zryto

Ale boli mnie to wszystko, ale nadal czekam w kolejce z wizytą

Wiem, że myślisz tylko sama głośno ale mówisz o tym cicho-sza

Grosz do grosza, w kolejce po sos szary gość jak ja

Wziąłem w ręce swój los, mam coś z bossa

Wykorzystaj swój głos, póki jeszcze masz go

Młody boss

Ciągle rosnę, jakbym grał w Mario Bros

Sam się rządzę, pierdolę każdy rząd

Chcą zabrać me pieniądze i ustawić mnie w rząd

Zabronić jarać sort, a ja to młody boss

Ciągle rosnę, jakbym grał w Mario Bros

Sam się rządzę, pierdolę każdy rząd

Zabronić jarać sort

Dostałeś to pięćset, myślisz że jest pięknie

Pomyśl o emeryturze, pomyśl o swej rencie

Moja babcia do modlitwy już składa swoje ręce

Bo na onkologii znów mają braki w sprzęcie

Dzięki Prezydencie, Premierze i rządzie

Ważne wasze pensje, a nie nasze zdrowie

Wszystkie świnie w sejmie myślą podobnie

Myślą o sobie, nie myślą o tobie

Nie ważne lewa czy prawa, każdy to samo powtarza

Każdy na tobie zarabia, gdy tylko krawat poprawia

A po pracy go zdejmuje, do drogiego auta wsiada

Gdy jemu problem odejmuje – tobie problem się namnaża

Przez to każdy kombinuje i źle patrzy na sąsiada

Kiedy walczą wolni ludzie to wtedy korzysta władza

Młody boss

Młody boss

Ciągle rosnę, jakbym grał w Mario Bros

Sam się rządzę, pierdolę każdy rząd

Chcą zabrać me pieniądze i ustawić mnie w rząd

Zabronić jarać sort, a ja to młody boss

Ciągle rosnę, jakbym grał w Mario Bros

Sam się rządzę, pierdolę każdy rząd

Chcą zabrać me pieniądze i ustawić mnie w rząd

Zabronić jarać sort

Autor zdjęcia: Igor Kozak

Kategorie
Julia Osiecka

Im więcej strajków, tym więcej brudów wychodzi na jaw.

Początek miał miejsce już dawno temu, bo we wrześniu 2016 roku. Mowa o wydarzeniu szerzej znanym pod nazwą Czarnego Poniedziałku. Większa iskra Strajku Kobiet wyłoniła się pewnego feralnego czwartku – ale pierwsza potężniejsza oznaka rewolucji miała miejsce dopiero w poniedziałek 26 października, kiedy z około stu oficjalnie zaangażowanych w blokadę miasta zrobiło się, jak szacują niektórzy uczestnicy, nawet do 500 osób. Co więcej – zablokowali nie tylko warszawskie Centrum (w to wliczając skrzyżowanie na Świętokrzyskiej czy Plac Trzech Krzyży), ale również rondo na Politechnice czy Dworzec Wileński. Jak na oddolnie i spontanicznie zaplanowaną akcję, można uznać ten wynik za całkiem nienaganny. Od tamtego czasu o Strajku Kobiet zrobiło się naprawdę głośno. Na tyle głośno, by ludzie wychodzili na ulicę dzień w dzień przez dwa tygodnie i dłużej, a ci, którzy nie mogli – strajkowali zdalnie, przykładowo [tutaj]. Do protestów przyłączyły się miasta w całej Polsce – na liście wielu jest m.in. Poznań, dzięki któremu dostaliśmy znany nagłówek: Kobiety zablokowały Poznań. Centrum sparaliżowane. Motornicza bije brawo, geje tańczą poloneza. Poza tym do protestów dołączyli się także ludzie za granicą. W tej sprawie wypowiadali się gorąco dziennikarze, politycy, celebryci, youtuberzy (i inni influencerzy) oraz aktywiści. Ale co aż tak wzburzyło Polki i Polaków z całego świata?

Wyrok Trybunału

Wniosek do Trybunału Konstytucyjnego jesienią 2019 roku złożyła grupa 119 posłów PiS, Konfederacji i PSL-Kukiz’15, z czego Konfederacja poparła go w stu procentach. Oficjalne stanowisko TK brzmi: Art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (Dz. U. Nr 17, poz. 78, z 1995 r. Nr 66, poz. 334, z 1996 r. Nr 139, poz. 646, z 1997 r. Nr 141, poz. 943 i Nr 157, poz. 1040, z 1999 r. Nr 5, poz. 32 oraz z 2001 r. Nr 154, poz. 1792) jest niezgodny z art. 38 w związku z art. 30 w związku z art. 31 ust. 3 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. W wolnym tłumaczeniu – Trybunał Konstytucyjny 22 października 2020 r. w pełnym składzie zdecydował, że przerywanie ciąży w przypadku, gdy płód cierpi na ciężkie i nieodwracalne wady bądź istnieje zagrożenie jego życia, jest niezgodne z konstytucją. Ten wyrok obalił kompromis aborcyjny z 1993 roku i przypiął Polsce odznakę państwa o niemal najbardziej zaostrzonym prawie aborcyjnym w Europie (nie licząc Malty, gdzie aborcja jest całkowicie nielegalna). Tę decyzję łatwo można było przewidzieć – środowiska zajmujące się prawami człowieka wrzały o tej kwestii już na długo przed tym sądem. Dotychczasowa legalna możliwość przerwania ciąży w przypadku przypuszczenia, że płód przyjdzie na świat martwy/zdeformowany/umierający/nieuleczalnie chory została odebrana. W środku pandemii, kiedy z dnia na dzień liczba zachorowań rosła. Nie jest to jednak jedyna przyczyna rewolucji.

Osiem gwiazdek – ale te dziewczyny wredne…

Wyrok trybunału przelał czarę goryczy, która zbierała się już od początków rządów PiS-u i pojawienia się Konfederacji. Demonstranci ukazują swój sprzeciw nie tylko w sprawie wyroku Trybunały Konstytucyjnego, ale również w sprawie całości przewinień władzy. Popularnym tematem jest potknięcie się Jacka Sasina (o którym regularnie dają znać Internauci m.in. poprzez memy) czy ,, faszyzm”, wśród konfederatów, szerzony przez twórców memów. Po latach zgubnych merytorycznych dyskusji i próbach edukacji społeczeństwa przez liczne organizacje, na usta ma im się cisnąć tylko proste – j*bać P*S. Jak mówią, miłe już byłyśmy. Ważną informacją jest także to, że strajkowy okrzyk ***** *** zaczął być ,,bojkotowany” właśnie przez innych demonstrantów – tych, którzy wyszli na ulicę konkretnie w celach obrony praw kobiet. Na social mediach szybko pojawiły się odpowiedzi na zagłuszanie haseł pro-choice.

Internauci często nawołują, aby przy okazji protestowania przeciw rządowi, nie zapominać, czemu w pierwszej kolejności wyszliśmy na ulicę. Warto wspomnieć, że drastycznie spada poparcie dla partii rządzącej. Jak wynika z sondażu United Surveys dla RMF FM i DGP – PiS stracił 10 pkt proc.

Strajki – jak wyglądają poza internetem?

Różne media ukazują protesty w różny sposób – co jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że wiele redakcji ma swoje własne, bardziej lub mniej polityczne potrzeby. Czego więc można się spodziewać na miejscu, tak naprawdę? Nie wszystkie strajki w tej sprawie wyglądają tak samo. Można spotkać zarówno wściekłych obywateli, operujących głosem, jak i tych, którzy walczą muzyką. Do dziś można znaleźć w internecie filmy z pierwszej blokady, gdzie nastolatkowie na skrzyżowaniu na Świętokrzyskiej tańczą belgijkę czy makarenę przed wozem policyjnym. Na strajkach pełno jest także rozmaitych banerów z prześmiewczymi tekstami (przykładowo: „Kot może zostać, reszta wy***lać”). Należy też pamiętać, że te demonstracje to nie jest zgiełk przypadkowych osób, które pojawiły się na miejscu dla hecy. Na strajkach zobaczymy różne kolory kamizelek, na ludziach z różnymi funkcjami. Przykładowo białe regularnie przeprowadzają proces deeskalacji tam, gdzie zachodzi taka potrzeba. Najczęściej są to członkowie Extinction Rebellion, którzy również organizują Wspierające Kręgi Empatii online oraz przez telefon, w razie obniżonych po proteście morali. Osoby, u których można znaleźć pomoc medyczną (przykładowo: sól fizjologiczną w razie użycia gazu łzawiącego przez policję bądź narodowców) zwykle noszą pomarańczową. Pomocy nigdy nie zabraknie, zwłaszcza, że – jeśli sami nie mamy dostępu do informacji na bieżąco – łatwo trafić na grupę, która skontaktuje się z odpowiednimi ludźmi. Wybierając się na strajk, warto zajrzeć do FAQ spacerowicza/spacerowiczki. Dobrze jest też pobrać aplikację Telegram od Twittera i zerkać co jakiś czas na nowinki samemu na kanale [Gdzie co Wawa].

Strajk a religia

Relacje między strajkującymi oraz Kościołem są napięte. Przy świątyniach czuwają obrońcy i policja, a duchowni wychodzą na mównice bez maseczek i czytają kobietom Biblię w twarz. Strajkujący nie boją się na to odpowiadać – są przypadki przynajmniej dwudziestu wtargnięć na Msze Święte z banerami. To, czy Polska jest świecka, czy nie, podlega dyskusji – wszak opinie są różne, ale coraz więcej osób oddziela wiarę od religii, nawet nieświadomie. Na stronie [Interii] znajdziemy sondaż: Podczas gdy w 2005 roku jeszcze 85 proc. katolików przyznawało, że wierzy w Boga, w aktualnym sondażu już tylko 75 proc. Jeszcze bardziej zmalała wiara u protestantów – z 79 proc. Na 67. W obecnych okolicznościach jednym ze sposobów protestu stała się także apostazja. Na celu ma przede wszystkim zmniejszenie oficjalnego procentu obywateli, którzy wyznają katolicyzm na ten bardziej prawdziwy, jednocześnie niszcząc argument, jakoby nauki Kościoła katolickiego odnosiły się do dużej większości Polek i Polaków. O tym, jak dokonać apostazji można poczytać na apostazja.info lub posłużyć się [TYM PRZEWODNIKIEM].

#zdejmijmundurprzeprośmatkę

Mimo, że nie widać oczu pod kaskami, tudzież nie można od razu stwierdzić, jakie podejście do strajkującego ma indywidualna jednostka w mundurze – policja jako cały organ konkretnie zaszła ludziom za skórę – zarówno demonstrantom, jak i… swoim własnym szeregom. Według źródeł Wyborczej już na początku tego roku brakowało w Polsce 4,5 tys. funkcjonariuszy. Do tej pory ze służby odeszło 5 tys. policjantów, a przyjąć udało się tylko 2,3 tys. Wiadomo także, że zarobki policji wzrosły – a chętnych jak było, tak nie ma, zwłaszcza w Warszawie. Od początku strajków funkcjonariusze policji zdążyli między innymi: – zagrozić przynajmniej dwóm nastolatkom więzieniem za ,,organizację nielegalnego zgromadzenia” (w przypadku udostępnienia posta o strajku na social mediach).- wielokrotnie nadużyć gazu łzawiącego, choćby w przypadku Magdaleny Biejat [klik!], która tuż przed incydentem ukazała swoją legitymację poselską.- wtopić się w tłum w cywilu, ale nie zapominając o pałkach teleskopowych – zostały one potem użyte wobec protestujących [klik!].- warto także wspomnieć o niesprawiedliwym traktowaniu członkiń Polskich Babć, które objawia się blokowaniem chodnika przez funkcjonariuszy jedynie przed Babcią Kasią, podczas gdy inni piesi mogą bezproblemowo poruszać się po drodze [klik!]. Punkty potęguje powtarzalność, a zachowanie policjantów i policjantek spotkało się z krytyką. Nie pochwala tego również prezydent Warszawy – Rafał Trzaskowski, o czym wspominał na swoim Twitterze, wzywając kierownictwo MSWiA do wyjaśnień.

Największy protest miał miejsce w piątek przedostatniego dnia października. Z całej Polski do stolicy przybyło wówczas ponad 100 tysięcy ludzi. Zaangażowały się organizacje wspierające – choćby Greenpeace, który przy pomocy swoich linoskoczków rozwiesił na żurawiu ogromny baner z napisem ,,Nigdy nie będziesz szła sama”. Nawet policja w pierwszych minutach strajku rozproszyła skupionych w jednym miejscu narodowców (którzy i tak zdołali zaatakować później tłum na De Gaulle’a). Odczucia po tym wydarzeniu były skrajne, ale jednocześnie tamten piątek przede wszystkim ukazał ilość ludzi, którzy są gotowi walczyć o zmianę. Tego dnia także do Warszawy została zgarnięta żandarmeria, a dom Jarosława Kaczyńskiego mundurowi otoczyli z każdej strony. Od tamtego czasu strajki są zaplanowane na co poniedziałek, z małymi spontanicznymi przeskokami. Tydzień w tydzień na ulice wychodzą setki obywateli i krzyczą o swoje prawa. I jak zapowiadają organizatorki, szybko się to nie skończy.